piątek, 23 września 2016

WYRÓŻNIONA NATCHNIONA

"Na dłuższy moment zatrzymaliśmy się przy Pani zdjęciach :), 
Fajnie wrażliwe są Pani fotografie, jest w nich coś płynnego, naturalnego - miejscami może niedopracowanego – ale w tym po części leży ich urok – jest świeżość i czuć pomysły.
Super są portrety: piękne klasyczne i filmowe 008 i close up 001.jpg! – ładne kompozycyjnie, piękne wykorzystanie światła, sprawne kadrowanie.
 Jest delikatnie ale z temperamentem.
Podoba nam się jak eksperymentuje Pani z formą, jest w tym sporo elastyczności i odwagi tworzenia - w natłoku otaczających nas obrazów to bardzo wyróżnia Pani zdjęcia, dla nas ten eksperyment jest właśnie najważniejszy w fotografii, bez tego nie powstałoby nic nowego – to ma wartość.
Z dosłanych zwróciliśmy uwagę na zdjęcie: malarskie i konceptualne Zulinska_04  cytryną – ładne rozplanowanie w kadrze harmonijna kompozycja, dopracowane kontrasty![...]
Zobaczyliśmy sporo szczerości w Pani zdjęciach, nawet jeśli miejscami jest to eksperyment to w Pani wykonaniu bardzo wartościowy to urzekające!
Warto to rozwijać.
Jest potencjał!
[...]
Razem z komisją postanowiliśmy Panią wyróżnić i pogratulować spojrzenia.
[...] 
Gratulujemy, 
dobra robota ! :)"

Jury III Ogólnopolskiego Konkursu Fotograficznego
organizowanego przez TODOBRYKURS.PL


Może trochę późno zamieszczam, jednak stopień mojej radości się nie zmienił. Takie słowa dodają skrzydeł i gdy się wie, że nasza nieśmiała twórczość ma w sobie coś wartościowego i wyjątkowego, aż chce się wsiąkać w świat fotografii - aż chce się jej uczyć, chłonąć i eksperymentować.

Teraz jedynym moim wrogiem (oprócz prozaicznego deficytu finansowego w sferze zaopatrzenia w sprzęt) jest czas, którego może nie da się rozciągnąć, ale płotki, które przede mną stawia trzeba przeskakiwać, wysoko podciągając nogi.

MARTA

Kilka wyróżnionych prac:












wtorek, 5 lipca 2016

FETA


Może nie jestem jakimś tam znowu wielkim kibicem, ale ważne wydarzenia piłkarskie mają tę wyjątkową magię, że mnie intrygują. Ich czar polega nie tyle na samej grze zawodników, lecz na sile jednoczącej ludzi. Gdy spotykamy się u znajomych na tzw. ważnym meczu, wytwarza się wyjątkowa atmosfera. Bo nie samym meczem człowiek wtedy żyje. Liczą się (zawsze celne ;) ) spostrzeżenia, komentarze ekspertów (którymi się wtedy czujemy), dowcip, śmiech, adrenalina, integracja... słowem: atmosfera! Nie inaczej rzecz się ma, gdy się siedzi na trybunach, lub idzie w pochodzie radości z sukcesu lokalnej drużyny. Z mojej perspektywy fenomen popularności piłki nożnej w naszym kraju oraz całej otoczki z tym związanej, jest niezwykle ciekawy socjologicznie i... fotograficznie :)

Jakiś czas temu miałam okazję uczestniczyć w paradzie-fecie z okazji wejścia naszej drużyny do ekstraklasy (po pięciu latach od spadku). Cóż to się nie działo... nie istniały na ten moment podziały klasowe, zawodowe, wiekowe, płciowe. Wszyscy równo krzyczeli przyśpiewki (niezależnie od stopnia ich cenzuralności), starsze panie z szalikami klubowymi na ramionach wyglądały uśmiechnięte z okien, młodzież kąpała się w słynnej gdyńskiej fontannie, a dym z rac spowijał gęsto tłumy ubrane jednakowo na żółto i na niebiesko. I jak tu nie robić zdjęć? :D










niedziela, 26 czerwca 2016

BYDGOSKIE IMPRESJE




          Bydgoszcz, zwaną przez tubylców pieszczotliwie BYDZIĄ(!), znałam do tej pory z opowieści mojej mamy, która to w iście epickim stylu odmalowała ją w swoich wspomnieniach, bawiąc nimi mnie i brata, gdy jeszcze chodziliśmy do szkoły. Poznałam internat i liceum, uliczki, a nawet parki, gdzie strach było chodzić w obawie przed zboczeńcami. Najciekawsze jednak były sylwetki ludzi, którzy w latach 70-tych znaleźli się razem z moją mamą w Bydgoszczy właśnie. Koleżanki z różnych miasteczek i miejscowości położonych w dalekim promieniu wokół; chłopaki z pobliskich techników, którzy byli zapraszani na dyskoteki; profesorowie mniej lub bardziej charyzmatyczni... Słowem klimat. A mama naprawdę umie opowiadać. Nigdy jednak w Bydgoszczy nie byłam osobiście. Pomimo barwnych opowieści, których świat przedstawiony umiejscowiony był prawie pół wieku temu, samo miasto jawiło mi się jakoś mało atrakcyjnie.
          Jakież było moje zdziwienie, gdy tam zawitałam. Oczywiście z aparatem ;) Odrestaurowane stare kamienice, piękne rynki, rzeki i kanały, zadbane trawniki i moc kolorowych kwiatów (o przesympatycznej pani z publicznej toalety nie wspominając ;). Byłam zachwycona.
          Dodatkowo udało mi się zwiedzić Muzeum Mydła i Historii Brudu (znajomi nabijali się z tego, ale polecam je każdemu, kto chciałby się dowiedzieć czy i jak ludzie dbali o czystość i higienę na przestrzeni epok) oraz Exploseum - jedyna zachowana w Europie fabryka nitrogliceryny i materiałów wybuchowych. 
          Podczas wędrówek po Bydgoszczy zrobiłam oczywiście kilka ciekawych zdjęć. Nie pokazują one miasta w sposób pocztówkowy, bo nie przepadam za fotografią oczywistą (jak ją sobie nazywam).
          To impresje, wrażenia, błyski, chwile zapamiętane i kojarzone przeze mnie z Bydgoszczą.