Dla nikogo, kto mnie zna, nie jest tajemnicą, że uwielbiam biżuterię. "- Pfff...! Typowe." rzekłaby pewnie większość mężczyzn i jakaś część kobiet. Moje uwielbienie nie ogranicza się jednak tylko do dostawania/kupowania sobie i noszenia gotowych wyrobów. Jedną z moich pasji jest bowiem produkcja biżuterii.
Kilka lat temu zainspirowała mnie koleżanka, która odkryła przede mną świat półfabrykatów, hurtowni i satysfakcji, jaką daje samodzielne robienie bransoletek, wisiorków, kolczyków. I dziękuję jej za to. Nie zawsze mam teraz czas, nie zawsze natchnienie i nastrój, jednak odprężenie, jakie daje dłubanie przy wyrabianiu "kaboszonów" (robocza nazwa), jest bezcenne, a wręcz terapeutyczne.
Początkowo używałam szklanych elementów i półfabrykatów z metalu. Gdy nabrałam wprawy, przeszłam na stal szlachetną i srebro. Dalej kocham szkło (zwłaszcza fasetowane opalizujące), jednak teraz najchętniej używam kryształów Swarovskiego, eksperymentuję z kamieniami i używam wyłącznie stali szlachetnej i srebra. Ostatnio eksperymentuję także z drewnem, łącząc je ze szkłem, kamieniami i srebrem.
Miło jest mieć świadomość, że nosi się coś unikatowego i oryginalnego. Tym bardziej cenne w dobie sieciówek i wszędobylskiej chińszczyzny.
Smutne i przykre jest tylko to, że wiele osób nie docenia rękodzieła, oryginalnego pomysłu, unikatowości, czasu poświęconego na wykonanie i kosztu materiałów. Choć ceny moich wyrobów nie są wygórowane, wiele kobiet grymasi, że u "Chińczyka" kupią podobną biżuterię za 5 zł... 😕😏 Brak wyobraźni, uwielbienie dla taniej tandety i brak szacunku dla czyjejś pracy, to dosyć powszechne zjawisko.
Na szczęście są też wielbiciele twórczości autorskiej. Im dedykuję swój wpis i podziękowania za to, że są 😊.
Poniżej wstawiam kilka zdjęć: